Radioterapia najmłodszych pacjentów
Do oddziału klinicznego radioterapii ZCO trafił kolejny mały pacjent. Marcel ma 6 lat i od pierwszego napromieniania na zabiegi jeździ kabrioletem, do którego czasem ubiera szykowny kask. Na kolejne wyprawy samochodowe rusza z coraz większą wprawą i znajomością przepisów, więc bardzo szybko otrzymał szpitalne prawo jazdy. Poza masą frajdy i wielką radością, jaką niosą ze sobą przejażdżki szpitalnymi korytarzami, mają one jeszcze jeden, nieoceniony walor. Pomagają najmłodszym pacjentom w pokonaniu stresu przed czekającym zabiegiem.
– Najmłodsi pacjenci, którzy trafiają do nas na radioterapię mogą czuć się nieswojo w szpitalu, w którym przebywają jedynie dorośli pacjenci – mówi dr Tomasz Kowalski, koordynator zespołu anestezjologów w ZCO – Podczas zabiegu dzieci muszą leżeć nieruchomo, w gabinecie w którym wykonywane są napromieniania przy pomocy akceleratora zostają sami na kilka-kilkanaście minut. To wszystko powoduje u nich niepokój i sprawia, że czasem nie ma innej możliwości i przed zabiegiem musimy na krótko wprowadzić pacjenta w stan uśpienia. Zauważyliśmy, że dzieci które przed zabiegiem mają okazję do zabawy, rozluźnienia napięcia i pozbycia się stresu, łatwiej poddają się napromienianiu. Marcel jest pacjentem niezwykle odważnym, od samego początku świetnie sobie radzi bez konieczności usypiania.
– Radioterapia wymaga 100-procentowej współpracy z pacjentem – dodaje dr Michał Falco, kierownik oddziału klinicznego radioterapii w ZCO – Napromienianie jest realizowane z wysoką precyzją. W tym celu wykorzystujemy różne systemy unieruchomień i masek. Pacjent pod akceleratorem jest układany na stole terapeutycznym, pozycja jego ciała musi być stabilna i powtarzalna w kolejnych dniach. Jest to możliwe tylko wtedy, kiedy ze strony pacjenta jest wola współpracy i zrozumienie celu radioterapii. Z najmłodszymi pacjentami musimy uciekać się do innych metod – i tu z pomocą przychodzi rozładowanie stresu przez zabawę.
Przed Marcelem jeszcze cały cykl napromieniań, ale już myślimy o tym, by na zakończenie przygotować dla niego niespodziankę. Mamy tajemnicze plany, które na pewno uwzględnią fascynację Marcela autami i motorami. Trzymamy kciuki za to, by cała terapia udała się zgodnie z planem, a Marcel jak najszybciej wrócił do zdrowia.
Tymczasem z całego serca dziękujemy panu taksówkarzowi z jednej ze szczecińskich korporacji taksówkowych za wspaniały kabriolet i panu Sylwestrowi za kask, dzięki któremu możemy bezpiecznie wypuszczać w trasę naszych małych pacjentów. Dzięki Wam kolejni mali pacjenci mogą cieszyć się radosnymi chwilami podczas onkoterapii – a o takie naprawdę nie jest łatwo.